TRZYMAM OBRAZ, NA KTÓRYM JESTEM NAMALOWANY JAK TRZYMAM OBRAZ

"Najbardziej światowy z polskich artystów i najbardziej polski z artystów światowych" - Tadeusz Kantor uważany jest za najwybitniejszego artystę w Polsce XX wieku. Był twórcą natchnionym, który sprawy sztuki traktuje śmiertelnie poważnie. W latach PRL-u był naszym łącznikiem ze światem - jak emisariusz jeździł przez żelazną kurtynę, podtrzymując więź polskiej awangardy z Europą. Potrafił robić malarstwo ze wszystkiego. Zaczynał od sztuki elitarnej - pod koniec życia docierał do ludzi na całym świecie. Sławę przyniósł mu teatr, ale nawet na scenie pozostał malarzem, który myśli obrazami, a zamiast farb używa aktorów i rekwizytów. W sztuce Kantora osobista biografia splata się z historią, narodowe mity, prywatne obsesje wracają męczącym echem - jak w krzywym zwierciadle. jego wstrząsający teatr ilustrował mechanizmy pamięci, budząc duchy przeszłości - i realne wzruszenia. Malarstwo, któremu był wierny całe życie, jest jednym z kluczy do zrozumienia artystycznego testamentu. kantor nie daje nam spokoju, wciąż przykuwa uwagę, zmusza do refleksji.


Tadeusz Kantor. Trzymam obraz, na którym jestem namalowany jak trzymam obraz (1987), zbiory prywatne.

"Mogę robić wszystko - mówi Kantor - To sztuka totalna. Nie można powiedzieć: tu kończy się teatr, a tu zaczyna się malarstwo. Ponieważ jest to dla mnie to samo". Zwracano uwagę na integralność dzieła Kantora, bezustanne przekraczanie przez niego konwencji, swoistą "wymienność" rzeczywistości malowanej na płótnie, granej w teatrze i realnej - przywoływanej w obrazach pamięci. W pewnym momencie Kantor ilustruje to "przekraczanie" dosłownie. W cyklu "Dalej już nic" - do płócien przymocowuje atrapy rąk i nóg, elementy z tworzywa i drewna, części garderoby. Umieszcza obrazy na metalowych stelażach, montuje kółka - co umożliwia ruch, tworzenie scenicznego "environnement".
Obrazy powstałe pod koniec życia artysty odsłaniają całą wieloznaczność jego dzieła. Jest w nich, obecny zawsze u Kantora, dialog z europejskim malarstwem ("Pewnej nocy do mojego pokoju weszła Infantka Veláqueza, Pewnego wieczoru do mojego pokoju wyobraźni wszedł żołnierz napoleoński z obrazu Goyi"). Jest refleksja nad przenikaniem się sztuki i życia, nad niemożnością rozdzielenia realności i wyobraźni.
"Zawsze występowałem przeciwko iluzji - objaśnia Kantor - ostatnia seria moich obrazów polega na tym, że postać z obrazu wychodzi.
(…) Niosę obraz, na którym jestem namalowany jak niosę obraz. I tak rzeczywiście jest, choć to trudne do wyobrażenia... Postać autora rozdwaja się więc - jest w dziele sztuki i poza nim, na zewnątrz". Pojawia się w tych obrazach ulubiony przez Kantora motyw sobowtóra, rozdwojenia postaci, nakładania się prawdy i fikcji. Jak w spektaklach "Teatru śmierci" artysta zajmuje się już tylko sobą: swoją przeszłością, pamięcią, najskrytszymi - czasem wstydliwymi - uczuciami. Pokazywanie w teatrze całemu światu, w malarstwie miały pozostać osobiste, zakryte; kantor ujawniał te dzieła niechętnie, malował w ukryciu. Po latach eksperymentów i awangardy wraca tu do symbolicznych, emocjonalnych funkcji malarstwa. Sentymentalne, czasem wręcz nieporadne obrazy - odsłaniają liryczną, mniej znaną twarz artysty; są przejmującym, osobistym zwierzeniem i ten autobiograficzny charakter stanowi ich główną wartość.
Pod koniec życia Kantor maluje niemal same autoportrety. Cykle: Nie zagląda się bezkarnie przez okno, czy Cholernie spadam! - to wizja artysty zatopionego w myślach, niepokojonego przez nachodzące go demony i przywidzenia, lub wracającego do mitycznej krainy dzieciństwa. "Moje życie, jego losy, identyfikowały się z moim dziełem - wyznaje Kantor - Spełniały się w moim dziele. Znajdowały w nim swe rozwiązanie. Moim DOMEM było i jest moje dzieło. Obraz, spektakl, teatr, scena".

Tadeusz Kantor. "Umarła klasa".

źródło:
WIELCY MALARZE, ICH ŻYCIE, INSPIRACJE I DZIEŁO.
Wydawca: Eaglemoss Polska