AUTOPORTRET

Albrecht Dürer był malarzem i grafikiem. W obu tych dziedzinach uznano go za talent bardzo szybko. Czytał Platona i Vitruve'a, robił setki eksperymentów, by znaleźć tajemnicę piękna; chciał zostawić po sobie dzieło, w którym młodzi niemieccy malarze mogliby znaleźć rady, jakich on nie mógł otrzymać od nauczycieli. Mimo iż sam zwracał się ku antykowi i śledził sztukę włoską, nigdy jednak nie odżegnał się na dłużej od tradycji swego kraju. Solidność rzemieślniczą łączył z przekonaniem o wartości talentu. Bo chociaż zdaje się być umysłem ścisłym i racjonalnym, w rzeczywistości posiada niezwykłą wrażliwość. Wszystkie te pozornie sprzeczne cechy pozwolą by - jak napisze prof. Białostocki - " w jego świadomości dokonała się ogromna praca nad pogodzeniem dwóch wielkich tradycji, dwóch światów, dwóch nieledwie epok...".



Albrecht Dürer. Autoportret (1498). 
Prado, Madryt.


Dürer maluje autoportrety na własny użytek, a nie na zamówienie. Rysuje siebie przez całe życie: od pierwszego szkicu gdy ma 13 lat, aż po przejmujące dzieło z 1522, w którym występuje jako Mąż boleści (Vir Dolorum).
W 1498 roku niebywały sukces Apokalipsy przynosi Dürerowi sławę. Nie jest już początkującym malarzem, lecz artystą znanym i uznanym. Duma i pewność siebie widoczne są w Autoportrecie z Prado. Zamyślony i piękny mężczyzna patrzy na nas uważnie. Gdyby nie to przesiąknięte melancholią spojrzenie, byłby irytujący w swym wyszukanym upozowaniu. Jest ubrany z wyrafinowanym wykwintem. Spod miękkiej czapki spływają ufryzowane loki. Obwiedziona złotą wstążką, misternie plisowana koszula niedbale opada, odsłaniając fragment dobrze zbudowanego szczupłego ciała. Biel i czerń powracają rytmicznie w różnych detalach ubioru. Jasno szare rękawiczki podkreślają elegancję. Zdawać by się mogło, że mamy do czynienia z wizerunkiem potomka książęcego rodu pozującego w swym pałacu. Spokojne, geometryczne tło otwiera się po prawej stronie widokiem szczytów alpejskich. To zapewne wspomnienie z podróży do Włoch, ale portrety z fragmentem krajobrazu mieszczą się doskonale w konwencji epoki. Natomiast, wbrew pozorom, długie włosy, broda, wąsy spotykane są niezmiernie rzadko. We Frankonii końca XV wieku autoportret ten jeśli nie gorszył, to zdumiewał narcyzmem, egotyzmem i zuchwałą afirmacją samego siebie. Nie tak dawno jeszcze malarze nie sygnowali swych dzieł, uciekając w anonimowość "ku większej chwale Bożej"...



Albrecht Dürer. Autoportret (1500).
Alte Pinakothek, Monachium.

Kto nie wie, że obraz z Monachium przedstawia Dürera ten w pierwszym odruchu mógłby pomyśleć, że chodzi o wizerunek Chrystusa. Portret ten, z pewnością w sposób zamierzony, wpisuje się w schemat ikonograficzny Jezusa. Do tego stopnia, że ułożenie palców jest gestem błogosławieństwa. Artysta będąc człowiekiem głęboko religijnym, z pewnością nie bluźni. Przez długi czas komentatorzy nie mogli pojąć zagadki tego obrazu. Dopiero Panofsky w latach 50. zwrócił uwagę na odniesienie do dzieła św. Tomasza a Kempis (Tomasza z Kempen) "O naśladowaniu Chrystusa" oraz analogii między artystą i Stwórcą. Autoportret z Monachium jest w pewnym sensie przeciwieństwem tego z Prado. Przedstawia ideał piękna duchowego, a w każdym razie wolę osiągnięcia tegoż.

"Natura wyposażyła go w piękne ciało i wzrost,
które harmonizowały ze wspaniałym duchem,
jaki w nim mieszkał.
(…) Miał twarz pełną wyrazu, błyszczące oczy,
wydatny nos (…) szeroką pierś, prosty korpus,
mocne uda, silne nogi 
i nie znalazłbyś niczego piękniejszego niż jego palce..."
                                                                            JOACHIM CAMERARIUS



źródło:
WIELCY MALARZE, ICH ŻYCIE, INSPIRACJE I DZIEŁO.
Wydawca: Eaglemoss Polska.