TRZY GRACJE

Peter Paul Rubens to niewątpliwie artysta najbardziej dynamiczny w całej historii malarstwa. Powiedzą Wam, że przesadza, że tyle u niego rozchełstania i improwizacji, emfazy i napuszoności, że jego formy są mało pociągające, że drażni jego rozpasanie zmysłowe, że jego kompozycje powtarzają uparcie jeden i ten sam spektakl, sprowadzający się do radosnej erupcji energii - niestety daremnej. Poradzą Wam wybrać powagę Rembrandta, umiarkowanie Leonarda da Vinci czy zwięzłość Nicolasa Poussina. Innymi słowy, jak pisze dziewiętnastowieczny malarz francuski Eugène Fromentin, pozwolą Wam, pozdrowić go przechodząc, ale w żadnym wypadku nie oglądać zbyt długo.
Nie słuchajcie; oglądajcie go z uwagą. A wtedy wszystkie te klisze opadną i pojawi się przed Wami malarz taki, jakim był - szczyt wyrafinowania.

Peter Paul Rubens. Trzy Gracje (1639).
Prado, Madryt.

Talent Rubensa objawia się z równą siłą za każdym razem kiedy malarz chwyta za pędzel. Istnieje jednak jeden temat, który artysta zdaje się przedkładać nad inne i którego malowanie nigdy go nie nudzi - chodzi naturalnie o akt kobiecy. Liczba obrazów Rubensa przedstawiających nagie kobiety jest tak ogromna, że w całej historii malarstwa nie sposób natrafić na podobne zjawisko (przy czym ciekawe jest, iż Rubens nie namalował ani jednego aktu leżącego, choć znał oczywiście weneckie przedstawienia leżących Wenus).
I dzisiaj malarstwo Rubensa najczęściej kojarzy się z określonym, szczególnym typem kobiecego aktu. Utrzymuje się, że jego akty dalekie są od obecnych kanonów piękna. Ale czyż wiadomo na pewno, że kobiety te - uważane dziś za zbyt pełne - odpowiadały gustowi panującemu w epoce Rubensa? Jedno jest pewne - odpowiadają one upodobaniom i estetyce malarza. Poza tym, w rzeczywistości kobiety te nie są aż tak tęgie, jak to się często podkreśla. Są one, przede wszystkim, ukazane w dużym zbliżeniu - wystarczy porównać Trzy Gracje z tańczącymi nimfami ze Święta Wenus. Mimo, że malarz nie skąpił im krągłości, nie przypominają one jednak "gór flamandzkiego mięsa" - jak twierdzą złośliwie przeciwnicy rubensowskich aktów. Zresztą, zbytnie skupianie się na talii tych kobiet, grozi przeoczeniem ich wspaniałych wartości czysto artystycznych. To przecież ta właśnie ich wartość, a nie ich anatomia zostanie dostrzeżona przez następców Rubensa, szczególnie tych, którzy interesować się będą aktem. Watteau, Renoir, Delacroix, Fragonard, Gainsborough, Boucher - każdy z nich stworzył swój własny, bardzo osobisty kanon piękna, najczęściej dość odległy od rubensowskiego. Wszyscy oni jednak podziwiali jego technikę, w tym szczególnie sposób w jaki Rubens osiągał wyjątkową świetlistość swych obrazów, której znakomitym przykładem są właśnie Trzy Gracje.


źródło:
WIELCY MALARZE, ICH ŻYCIE, INSPIRACJE I DZIEŁO.
Wydawca: Eaglemoss Polska