WYMARSZ STRZELCÓW

Życie Rembrandta zaczyna się szczęśliwie. Jego rodzina jest zamożna: płaci za studia, a kiedy chłopiec decyduje się zostać malarzem, popiera jego powołanie i umieszcza go w pracowni miejscowego artysty. Co więcej, wysyła go nawet do Amsterdamu, aby tam mógł doskonalić swe umiejętności.
W wieku osiemnastu lat Rembrandt otwiera własną pracownię. Mając dwadzieścia pięć lat zamieszkuje w Amsterdamie. W dwudziestym ósmym roku życia poślubia piękną i bogatą Saskię. I jest już sławnym malarzem! Lecz nagle los odwraca się od niego. Najpierw żałoby i cierpienia, potem bankructwo. Cóż to za niezwykłe przeznaczenie, malarz, który odniósł sukces i stał się sławny - zostaje zrujnowany. Nawet w ostatnich latach życia śmierć zabiera mu tych, których kocha. Ślad tych przeżyć pozostawia nam sam Rembrandt w autoportretach, które malował przez całe swe życie, niczego nie zatajając...
Czyż Rembrandt nie był - jak w swoim ostatnim obrazie - synem marnotrawnym holenderskiego malarstwa, proszącym o wybaczenie za to, że ponad wszystko chciał tworzyć i być wolnym?

Wymarsz Strzelców (zwany także Kompanią Strzelecką kapitana Fransa Banninga Cocqua przygotowująca się do wymarszu albo Strażą nocną), 1642. Rijksmuseum, Amsterdam.

Skandal - oto słowo, które łączą współcześni Rembrandta z Wymarszem Strzelców, obrazem zwanym również Strażą nocną, dziś uważanym za arcydzieło.
Komendant Frans Banning Cocq czuje się obrażony - chciał być bardziej eksponowany na tym wielkim płótnie zamówionym przez Bractwo Muszkieterów. Chciał być namalowany wśród swych ludzi stojących w szeregu z wyprężonymi piersiami, zgodnie z przyjętym zwyczajowo dla portretów grupowych kanonem! Tymczasem Rembrandt skoncentrował się bardziej na samej akcji, niż na przedstawieniu postaci; jego tematem był wymarsz, ruch, niezwykłe poruszenie, a nie tradycyjny, statyczny, zbiorowy wizerunek grupy ludzi.
Kapitan Banning Cocq znajduje się w centrum, odziany na czarno i przepasany czerwoną, zdobioną złotem szarfą. Z ręką skierowaną ku widzowi, niemal zbliża się ku nam, gotowy wykroczyć poza ramę obrazu - tak bardzo zdaje się być ożywiony. Mówi do swego porucznika Willema van Ruytenburgha, ubranego we wspaniały strój koloru ochry, na którym odbija się cień wyciągniętej ręki kapitana. Mocne kontrasty świetlne, barwność i subtelna gra poruszeń ciał, ich cieni i akcesoriów niezwykle ożywiają scenę i łączą postaci obrazu, tworząc zeń swego rodzaju system świetlny. Po prawej, krzyżują się lance, zgięte ramię zakrywa do połowy twarz jednej z postaci. Spojrzenia biegną we wszystkich kierunkach, lecz całość kompozycji pozostaje zwarta.
Niezwykłe postaci są milczącymi świadkami tego pełnego ruchu i niepokoju zdarzenia, które malarz uwiecznił na płótnie. Kim jest choćby ta, cała promieniująca światłem, młoda, jasnowłosa dziewczynka, która znalazła się obok chorążego Jana Cornelisza trzymającego niebiesko-żółty sztandar? Malując jej sylwetkę, Rembrandt stosuje swą ulubioną procedurę "rozmywania" konturów i cieni, w miarę jak jego postaci nikną w tle obrazu. zabieg ten może być porównywany do sfumato - sposobu modelowania stosowanego przez Leonarda da Vinci. Hoosgtraten, który był uczniem Rembrandta, mówi o "gęstości atmosfery" tego obrazu.
Ciekawostką jest, że akcja obrazu odbywa się w świetle późnego popołudnia, ale werniksy mające chronić dzieło - wraz z upływem czasu ciemnieją, tworząc złudne wrażenie sceny nocnej.

Pomnik Rembrandta i jego Strzelcy, Amsterdam.
Fot. własne.

źródło:
WIELCY MALARZE, ICH ŻYCIE, INSPIRACJE I DZIEŁO.
Wydawca: Eaglemoss Polska